27 marca 2008

Les

Chłopak podniósł się ze stołka, powiódł wzrokiem po pustym wnętrzu, zabrał książkę i wrzucił ją do plecaka leżącego na ziemi koło jego stóp. Zarzucił go na ramię i wyszedł, zostawiając niedopitą herbatę Earl Grey z odrobiną mleka.
W nozdrza uderzył go osłabiający zapach, jej zapach. Zaintrygowała go, siedziała samotnie na kanapie, wyciągając nogi w wysokich zielonych trampkach, daleko przed siebie. Przed nią stało ciastko, filiżanka herbaty, kieliszek czerwonego wina i popielniczka. Na stole leżała dziewicza paczka papierosów. Jakby czekająca, prosząca, błagająca o otwarcie. Nie zrobiła tego, jakby opierając się temu wołaniu, zamkniętą wrzuciła z powrotem do torby. Był ciekaw co czyta, książka musiała być niezwykle wciągająca, bo od chwili gdy siadła, zastygła nad nią. Czasem tylko machinalnie sięgała po filiżankę lub wino. W pewnej chwili przerwała czytanie, zjadła ciastko, rozgrzebując go, bawiąc się nim, nie przejmując się okruszkami, czekoladą. Dostrzegł w tym jakiś pierwotny, zwierzęcy instynkt. Obserwował ją od chwili gdy po wejściu do lokalu rzuciła swoje rzeczy na kanapę i podeszła do baru. Nawet go nie zauważyła, choć siedział tam cały czas.
Przychodził do tego lokalu gdy miał ochotę się wyciszyć, gdy jego wewnętrzne demony nie dawały mu spokoju, mierzył się z nimi codziennie od nowa, okalał je ramami, zamykał w dyby. Ona musiała być stałą bywalczynią, barmanka uśmiechnęła się do niej, ona kiwnęła głową i odeszła. Po chwili usłyszał głos barmanki wzywający ją po odbiór zamówienia. Ciche porozumienie.
Nie potrafił określić w jakim jest wieku, wydawało mu się, że może mieć zarówno 22 jak i 28 lat. Jej oczy miały dziwny wyraz, zaglądając w nie zaledwie przez ułamek sekundy dojrzał w nich bezkresną głębię, matowość myśli, bezsilność, kruchość, emocje, ambicje, autorytaryzm, uległość, bezgraniczne zło i nieskończoną dobroć. Nigdy nie widział takich oczu, takiej duszy. Była tak bardzo podobna do jego. W swoim 27-letnim życiu doświadczył wielu rzeczy złych, wielu dobrych, czasem określenie co jest rzeczywiste a co nie sprawiało mu wielką trudność. Teraz walczył ze sobą, z pragnieniem sfrunięcia z dachu wieżowca, zatopienia ostrej stali w przedramię, poczucia smaku i zapachu krwi. Stopniowo przegrywał tę walkę, od kilku dni było coraz gorzej, dlatego teraz tu był. Widocznie miał ją tu spotkać.
Wyszedł na dwór, oślepiający blask przeszył mu oczy i duszę, zachłysnął się ciężkim powietrzem. Przymykając powieki spojrzał w prawo. Bezbłędnie. Instynkt jeszcze nigdy go nie zawiódł. Była tam. Szła przez tłum jakby otoczona niedostrzegalną niewprawnym okiem, bladą poświatą. Ludzie nieświadomie schodzili jej z drogi, starali się nawet nie musnąć jej ramienia przechodząc obok. Niektórzy odwracali głowy, mijając ją. Miał rację, było w niej coś niesamowitego, aura zła.
Poszedł za nią, tropiąc jej zapach i smak zostawiony przez mgiełkę poświaty.

Brak komentarzy: