16 listopada 2009

Boskie tchnienie

Boską dłonią dotknięta
upadam na kolana
pod kolejną próbą
wznoszę ręce w górę
lecz spuszczam głowę
wzrok wbijam w podłogę
przede mną

Boską dumą rażona
leżę krzyżem
pod ciężarem dnia
ugina się kręgosłup
łzy kapiąc rzeźbią
zimną, gładką posadzkę
pode mną

Boskim tchnieniem stworzona
wciąż zadaję to samo
świdrujące pytanie
po co żyję
odpowiedzi oczekując
ze strachem
nie słucham

26 czerwca 2009

Kim być?

Życie znów przejęło mnie dreszczem, przeraziło, pozbawiło resztki złudzeń. Ale nie poddam się, przecież nic to nie da, przecież warto walczyć. Warto? Krocząc ciągle ścieżką wojenną przeciw całemu światu, z maską udanego życia, oddalam się od siebie, od własnych wartości, emocji, pragnień. I już nie umiem zawrócić na właściwą drogę, ślady zatarły się, kompas przestał działać, mapa się zdeaktualizowała, napotkani przechodnie nie potrafią wskazać właściwego kierunku, dziwiąc się, gdzie chcę iść.
Nie bać się przyszłości, widzieć ją jako jasną plamę, przybierającą w odpowiednich chwilach odpowiednie kształty. Nie bać się mówić, nie bać się, nie zamykać w sobie.
Czasem chyba nie wystarczy być sobą, żeby było dobrze. Tylko skąd wiedzieć kim być?

17 lutego 2009

Koszt marzeń

Marzenia kosztują. To nowe odkrycie. Wydawało mi się zawsze, że kosztują tylko pewne wyrzeczenia, teraz okazuje się, że całkiem realne i materialne są te koszty. Kosztują czas, nerwy, może nawet zdrowie, ale pieniądze?? Każdy dzień przybliża nas do prawdy o życiu i śmierci. Tekturowe życie materialisty potrafi dać w kość, zwłaszcza gdy brak środków na koncie, a zobowiązania wciąż pęcznieją, urastając do rangi mega problemów. Plastik. Życie o posmaku plastiku. A gdyby tak po prostu się zakończyło dziś, jutro? Co po nas zostanie? Po naszej tekturowej generacji - morze długów i trochę zabawek. Ot co. Sens życia - posiadanie. Nie używanie, a posiadanie właśnie. Dotyka mnie to coraz bardziej, ten konsumpcjonizm ponad miarę, ale nie da się przed nim uchronić. Balansowanie na cienkiej żyłce nad przepaścią. Kiedy się zerwie, czy uda się zawisnąć, czy też nikt nie poda w ostatniej chwili tej pomocnej dłoni i pozostanie spaść w otchłań ciemności... A o pomocną dłoń coraz trudniej, brak zaufania i samowystarczalność jednostek burzą tak niegdyś rozwinięte życie społeczne.
Szczyt marzeń? Wolny czas. A gdy już się pojawi - nie cieszy, bo nie wiadomo jak go zagospodarować, skoro jest go za mało na coś większego a z dużo na zmarnowanie...

04 lutego 2009

Puzzle

I cud się stał, zmaterializował, nastąpił. A po cudzie przyszły inne cudy, małe i duże, cud przemienił życie w wieczną niewiadomą, ale z przyboczną strażą, na którą już wiem, że mogę liczyć. Ten moment, przeciągający się w nieskończoność, był mi potrzebny, po to żeby otrzepać się z pyłu przeszłości, wstać, podnieść głowę, pojąć niepojęte, przyjąć nieprzyjmowalne i pójść dalej, już nie stąpając po kruchym lodzie, a stąpając mocno po ziemi. Tej ziemi. Mojej i Twojej. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Każdy nawet najmniejszy gest pozostawia w przyrodzie, w czasoprzestrzeni jakiś znak, odbicie, czasem powodując załamanie światła, czasu, biegu wydarzeń, nagły zwrot przez ramię. Czy można kochać nie kochając, czy można cierpieć nie cierpiąc, czy można zrozumieć nie słuchając? Silne przeżycia łączą ludzi, albo też oddalają ich od siebie coraz bardziej. Teraz już wiem, że to zależy tylko i wyłącznie od tych właśnie ludzi, nie od jednego z nich, oboje muszą wykazać chęć i zainteresowanie.

Czasem nic nie jest takie jak nam się wydaje, a czasem ktoś nas zaskoczy, robiąc coś zupełnie nieprzewidywalnego, coś czego w głębi duszy chcieliśmy, ale przecież uznaliśmy za niemożliwe. Życie składa się z malutkich fragmentów, puzzli, od nas samych zależy jak je poukładamy i czy wyjdzie nam z tej układanki jakiś jasny i klarowny obraz.

Moje puzzle chyba odnalazły swoje miejsca.

07 stycznia 2009

W oczekiwaniu na cud

Są cudy małe i duże, jest cud poczęcia, cud narodzin, cud uzdrowienia, cud nad Wisłą. Zdarzają się niemal codziennie, każdy z nas ma swoje prywatne spektrum cudów, dla każdego mają inny wymiar i inne znaczenie. Czasem przychodzą niespodziewanie, czasem wyczekujemy ich z utęsknieniem. W zależności od ich nastroju mogą albo się ziścić, albo nie. Ale czym tak naprawdę są? Czasem zwykłym promykiem słońca przebijającym się przez grube chmury, czasem burzą, która łapie nas w górach, ale czeka aż spokojnie zejdziemy, czasem czyimś spojrzeniem, gestem, reakcją. Bywa, że nie zauważamy ich od razu, bywa że je bagatelizujemy, nie doceniamy ich. A wtedy kiedy ich najbardziej potrzeba... wierzę, że jednak nadchodzą, tylko czasem trzeba im delikatnie pomóc. Bo tak jest zawsze, że szczęściu trzeba pomagać, trzeba na niego pracować codziennie, w każdej godzinie, każdej minucie. Trzeba cieszyć się z niego ile sił, nauczyć się je zauważać i doceniać. A wtedy świat będzie lepszym miejscem.

05 grudnia 2008

***

A z nieba pada coś dziwnego.
Brzęczy o dach samochodu.
Ślisko.
Dłonie przeżarte dymem.
Ktoś pali w ubikacji.
Nie ja.

29 listopada 2008

Trudności

Czy istnieje jakiś złoty środek, który pozwalałby na uporządkowanie życia, wszystkich spraw, klucz wg którego można by przyjąć jednolitą drogę postępowania? Wytyczyć sobie jasne cele i się ich trzymać, niezależnie od zmieniającego się otoczenia, warunków, sytuacji. Trudno jest czasem obiektywnie patrzeć na świat, gdy chciałoby się to robić oczami dziecka, a trzeba szybko dorosnąć. Proces dorastania trwa w moim przypadku już trochę za długo, może należałoby go wreszcie zakończyć i pewne sprawy pozamykać w zdecydowany i jasny sposób. Trudności, nawet jeśli pozornie się piętrzą i wydają się być nie do pokonania, wcale takie nie są.