No cóż, życie to nie bajka. Nawet nie wiem, czy bym chciała, żeby takie było, bo nudno wtedy. Nic się nie dzieje. Wszyscy szczęśliwi. Uśmiechnięci. Wypoczęci. Piękni. Młodzi.
A ja wolę nie być piękna, wypoczęta, ja wolę być wymięta, wczorajsza, zagoniona, stęskniona, spragniona, goniąca wciąż za czymś. To taki syndrom wojownika - jak już zdobędę, zaraz się znudzę. Ale samo polowanie budzi dreszczyk emocji.
Śnił mi się dziś mój regularny swego czasu kochanek. Aktualnie regularny tylko w pewnym sensie, bo jakoś nie mogę dopiąć swego, a może to i dobrze? W każdym razie, śnił się pięknie, bo zwyczajnie - tak po ludzku, nawiązywał prawdziwe relacje międzyludzkie, przedstawiał sobą jakieś uczucia. W realnym świecie nic takiego nie ma miejsca. Cóż, jedyne słuszne rozwiązanie w tej sytuacji, to zacząć układać sobie życie zupełnie inaczej, spotykać się z kimś, związać się, tak na co dzień. Tak, żeby nie było pusto, smutno, żeby ktoś czasem przytulił, powiedział ciepłe słowo. A uczucia? Ich się nie da już ulokować gdzie indziej, przepadło. Popłynęły z łzami, po kolejnych facetach niewartych świeczki. A ja do kanałów schodzić nie będę. Po co grzebać się w przeszłości??
Mam ten sen przed oczami. Taki czysty, wyraźny, klarowny. Śnił mi się przed samą pobudką, to czas, kiedy śnimy to co chcemy, kiedy projektujemy swoją rzeczywistość. Ja projektuję z premedytacją. Kto mi zabroni??
07 sierpnia 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Na koncercie husky, w rytm naprawdę dobrej elektroniki popłynął taki tekst: "i choćby chciało się zanurzyć w ciebie po szyję, po kostki, wolę być sama, niż zniżyć się".
Nie jest źle.
Prześlij komentarz