08 października 2008

Powroty

No i cóż - wszytko wraca powoli do normy. Nuda w pracy, nuda w życiu. Znowu za kółkiem, znowu nierozważnie - mało się wczoraj nie zabiłam. Niedobrze. Znowu zaklęty krąg kłamstw. Oszukiwanie siebie i innych. Udawanie, że jest dobrze, jak nie jest dobrze. Podejmowanie słusznych decyzji. Planowanie. Wtłaczanie się w coraz sztywniejsze ramy. Pustka.

Pustka. Kompletny brak uczuć embiwalentnych. Zero współodczuwania. Brak poczucia bezpieczeństwa, brak wentylu. Kiszenie się w obłudzie. A wszystko to pokryte odrobiną dobrze udawanej, wymuszonej radości. I tylko chwile nadziei, że jednak nie wszystko stracone. Że jest jeszcze szansa. Promyki słońca, rzadkie, bo rzadkie. Ogrzewanie lodowatych dłoni kolejnym kubkiem herbaty, otwieranie się na świat, by jeszcze bardziej się od niego odizolować. Spacery po jesiennym lesie, oglądnie świateł miasta z oddali, wtulenie, tylko po to, by za chwilę po raz kolejny poczuć się jak zbity pies. Szperanie po necie, żeby na własne życzenie zobaczyć to, czego usilnie próbuje się nie widzieć. Znowu bolesny skurcz serca, postanowienie, że koniec, że nie da się tak żyć.

Tylko jak żyć? Skoro życie mamy tylko jedno. Czy da się rezygnować z krótkich chociażby chwil? Czy warto? Co, jeśli te krótkie chwile okażą się jedynymi, jakie zostają nam podarowane przez los? Czy warto zrezygnować z marzeń, zamknąć się w czterech ścianach, zaplanować każdy dzień? Czy warto ciągle przeć do przodu, za wszelką cenę, nie prosić nigdy o pomoc, liczyć tylko na siebie? A gdyby tak zwalić problemy na kogoś innego? Powiedzieć: nie umiem, nie wiem jak, nie dam rady, pozwolić, żeby ktoś zrobił coś za mnie i nie tłumaczyć się z tego.

Trzymając ręce na moim tyłku, zapytał, na co mam ochotę. Czas wyrwany z kontekstu, niby mój, ale nie mój. Bo zawsze świadomość, że nie jestem na swoim miejscu, że zabijam powoli nie tylko siebie. Zdrada, obłuda, ciepło, bezpieczeństwo, zaufanie. Puste słowa. Ból. Myśli oscylowały wokół drogi, byle dalej, byle nie tu, obojętne gdzie, być samemu z własnego wyboru. Nie z przymusu. Zniknąć.
- No, to na co masz ochotę?
- Zniknąć.

1 komentarz:

Diu pisze...

"Nie wystarczy śnić, gdy samemu chce się być snem" - Nicolas Bouvier w Rybie - Skorpionie.