09 października 2008

Aaaaaa kochanka zmieni etat na żonę

Powiedzmy to szczerze, prosto z mostu. Może zadziała jak kubeł zimnej wody.
Jestem kochanką, tą drugą, na chwilę. Tą, do której się nie wraca, tą o której się nie myśli, której się nie kocha. Tak po prostu. Układ zupełnie bez sensu, bez przyszłości, bez celu. Kilka nieźle zagranych przedstawień, z jego strony. Świetnie rozegrana psychologiczna gra. Żadnych obietnic werbalnych, a jednak nadzieja w sercu wzbudzona bardzo dobitnie. Klatka utkana z wyobrażeń.

Ciągłe zderzanie z rzeczywistością skutkuje bolesnym obiciem płuc. Znacie to uczucie, gdy po silnym, nagłym uderzeniu w klatkę piersiową, przez chwilę brak oddechu, panika, duszenie się. A potem, gdy już się wydaje, że koniec na zawsze, bo ciemność przed oczami, oddech wraca, razem z falą bólu. Po to, by udowodnić Ci, że żyjesz.

Mam dość. Zataczam coraz mniejsze kręgi. Pierwszy trwał prawie rok, drugi znacznie krócej, bo tylko lekko ponad miesiąc. Jest jak trujący bluszcz - wysysa wszystkie soki, całą radość, szczęście. A gdy wyssie - odchodzi. Oby odszedł teraz. Bo nie wiem, czy ja mam w sobie tyle siły, żeby zrobić to sama. Nie kocham już, ale dalej potrzebuję wtulić się, przez chwilę chociaż poczuć się kimś innym. Kimś bezpiecznym.

1 komentarz:

Diu pisze...

A może - kochanka porzuci etat?
Potrafisz. Dużo pary masz.

A co warte wtulenie, skoro to jakaś pieprzona ułuda?!