Jako fanka tegoż pana byłam dziś na Ogólnopolskim Przeglądzie Inscenizacji Fragmentów Dzieł Williama Szekspira w Języku Angielskim, w którym to bierze udział młodzież w wieku szkolnym. Muszę stwierdzić, że było to dość interesujące zjawisko. Poziom jaki owe dzieci i młodzież przedstawiały był tak nierówny, że nie dałam rady dotrwać do końca, choć miałam taki ambitny plan udając się tam. Cóż, wyszłam po bardzo dobrze zagranej scenie z Króla Leara, stwierdziwszy, że jeśli za chwilę zobaczę coś na żenującym poziomie a jest tego dość wysokie prawdopodobieństwo będę mocno zniesmaczona. A tak przynajmniej zachowałam w pamięci te dograne do końca fragmenty, monologi i wyszłam zadowolona z tak miło spędzonego czasu.
A więc po pierwsze: nierówny poziom, część inscenizacji była tak marna, że oglądając czekałam żeby już skończyli, bo kaleczą niemiłosiernie. Część była bardzo przeciętna i dwie aranżacje które niemal powaliły mnie na kolana. Nie obyło się w obu bez wpadek, ale nawet mimo tego widać było, że są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, porządnie przećwiczone, że reżyserujący nauczyciele przyłożyli się do pracy, a dzieciaki włożyły w grę całe serce. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby wyrośli z nich nieźli aktorzy, zwłaszcza z mojej absolutnej faworytki. Zobaczymy.
Druga natomiast sprawa to sposób w jaki zachowywała się widownia - ciągłe szepty, rozmowy w tle, komuś dzwoni komórka, ktoś dostaje smsa, szmer, szum, absolutny brak skupienia. Najbardziej interesujący przy tym jest fakt, iż ogromną większość widowni stanowiły zespoły biorące udział w przeglądzie, tak więc przeszkadzali sobie nawzajem... Czułam się momentami trochę jak na przedstawieniu szkolnym, albo na szkolnej wycieczce na spektakl. Pamiętam taką jedną na "Wiśniowy sad" Czechowa w naszym sztandarowym teatrze - totalna żenada, sztuczna, mechaniczna gra naszych aktorów, bo to przecież tylko młodzież szkolna, która tu przyszła zamiast lekcji i jest jej wszystko jedno co ogląda. Otóż mi nie było wszystko jedno. I bardzo mnie drażni takie podejście. Dlatego też, dzisiejszy szmer, dzwoniące w trakcie spektaklu komórki (co gorsza odbierane!) cofnęły mnie do tych przedziwnych wspomnień.
I znowu poczułam się jak na lekcji, w szkole. Szkoła zaś nieodzownie kojarzy mi się z moją klasą. A jeśli chodzi o moja klasę... Cóż i tu dochodzimy do punktu, do którego dojść w żadnym wypadku nie powinniśmy, zwłaszcza dzisiaj. No bo dziś akurat pewien pan spędza czas z pewną panią, w pewnym miejscu, w pewnym mieście, rozmawiając o pewnych sprawach, które w pewien sposób, pośrednio dotyczą również mnie. I pewien pan również mnie dotyczy. Niestety.
A dzień mimo wszystko był udany. I Future Shortsy powtórzą! Specjalnie dla mnie! No może z tym troszkę przesadzam, ale miło tak pomyśleć. Dostałam dziś odpowiedz na mojego maila z prośbą o reedycję i o dziwo pokaz będzie (chyba, jeszcze nie wiadomo na 100%). A to oznacza, że mogę spokojnie pójść spać z poczuciem dobrze zainwestowanego czasu. W siebie oczywiście.
22 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Pan spedził czas z pewną panią, w pewnym miejscu, w pewnym mieście. Pani pana wyśmiała i odwróciwszy się od niego swym kościstym tyłkiem udała się w inne miejsce, w tym samym mieście, w towarzystwie innych pań i panów. Owe grono od tego pana odróżniały trzy podstawowe cechy - pani miała o czym z nimi rozmawiać, pani czuła się naturalnie i swobodnie, ot, dzień jak codzień, pani miała się z czego śmiać bez napinania. I do tego nie wzdrygała się, gdy ktoś z owych państwa dotknął jej dłoni. I dlatego pani napisała panu, że dziekuje uprzejmie, ale nie jest zainteresowana jego towarzystwem.
Prześlij komentarz