Boską dłonią dotknięta
upadam na kolana
pod kolejną próbą
wznoszę ręce w górę
lecz spuszczam głowę
wzrok wbijam w podłogę
przede mną
Boską dumą rażona
leżę krzyżem
pod ciężarem dnia
ugina się kręgosłup
łzy kapiąc rzeźbią
zimną, gładką posadzkę
pode mną
Boskim tchnieniem stworzona
wciąż zadaję to samo
świdrujące pytanie
po co żyję
odpowiedzi oczekując
ze strachem
nie słucham
16 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz