21 listopada 2008

Żółta jak kurczaczek

Nie kocham Cię, tak po prostu. Bo nie warto. Skoro dajesz tylko okruchy, z pańskiego stołu. Za co miałabym Cię kochać? Za tę łatwość, z jaką przychodzi Ci skreślenie mnie z Twojego życia? Wszystko tak szalenie łatwo Ci przychodzi. Za łatwo. Więc nie doceniasz, nie wartościujesz, ranisz bezwiednie raczej, bo nie wiem czy stać Cię na wyższe uczucia. Jeszcze wczoraj świat rozpadał się na kawałeczki. Dziś bardzo mocno stoi w posadach. Słońce wzeszło dziś krwawo-pomarańczową łuną, pomiędzy wieżowcami. Rześkie powietrze wypełniło płuca, mam przecież siłę. Mnóstwo siły. Będę iść naprzód, tą jasno wytyczoną ścieżką. Otoczona przez najbliższych przyjaciół, którzy nie oceniają, nie wytykają błędów, którzy wtedy, gdy najbardziej tego potrzeba powiedzą: to Ty wygrałaś. Mają rację. Wygrałam. Siebie. Nieodwołalnie.

Brak komentarzy: