19 listopada 2008

Hu hu ha, hu hu ha, nasza zima zła!

Coś kłuje, wdech, wydech, coraz ciężej. Duszne powietrze, z małą, za małą zawartością tlenu. Uśmiech na twarzy. Naturalny, nie wymuszony. Naturalny, bo przecież to tylko powłoka się uśmiecha. Coraz głośniejszy śmiech, coraz więcej czasu poza domem, coraz szybsze życie. Coraz węższe spojrzenie, coraz. Coraz mniej słów, więcej ciszy, ciężkiej ciszy. A mogłabym tak:

Dziś rano spadł śnieg. Obudziłam się jak zwykle o 6:20, dając sobie jeszcze chwilę na skulenie się pod kołdrą i tylko chwilkę, ale wyrwanie jeszcze paru minut snu. Ciepłego, mięciutkiego snu. Otworzyłam oczy, na dworze szaro, coś kapało za oknem, spojrzałam - śnieg. Trawniki bielutkie, dachy pokryte puchem. Pierwszy śnieg. Późno tego roku. Drugi rzut oka - na ulicę - czarny asfalt, lewym pasem sunie pług śnieżny, z podniesionym spychaczem. A więc, dziś jeszcze wyjadę normalnie, ale trzeba w końcu założyć te zimówki. Temperatura za oknem: 3 stopnie, o dziwno na plusie, nie jak wczoraj. Decyzja - dziś jeszcze jesienna kurtka, zimowa poczeka w szafie na swoją kolej. Droga do pracy jak zwykle zatłoczona, ludzie już wyczuwają zimę, jeżdżą nieco wolniej, choć jest tylko mokro. Trafiają się wariaci - jak ten z Lublinka, zajeżdżąjący mi drogę. Na szczęście zauważyłam odpowiednio wcześniej, dohamowałam, facet pomachał ręką przez szybę, w przepraszającym geście. Zdarza się, nie widział mnie pewnie.
Na śniadaniu tematy luźne, od śniegu, zimówek do kradzieży w domkach i działania firm ochroniarskich. Dziwne jak nam te rozmowy schodzą zawsze na niespodziewane tematy.
Plan na dziś - banki, obiad i na łyżwy. Bo mamy piękne nowe lodowisko, z ofertą "no limit" za 6zł. Cudnie.
Na schodach spotkany kolega, od sylwestra. Mówi, że łóżka są dwuosobowe. Fajnie:) Będzie niespodzianka!

Brak komentarzy: