01 lipca 2008

Wahanie

Jeny zatrzymała się nagle i odwróciła głowę. Miała wrażenie, że ktoś za nią idzie, czuła czyjś wzrok na swoich plecach. Powiodła oczami po ludziach dookoła, próbując odnaleźć śledzącą ją osobę. Wtedy w oko wpadł jej ten chłopak z knajpy, pierwotnie nie zwróciła na niego uwagi, ale odór śmierci zmusił ją do odnotowania jego obecności.
Dziś był ten dzień. Jeny wiedziała, że wydarzy się coś, czego ona wcale nie chce. Coś nieodwołalnego. Zagryzła wargi, zmrużyła oczy, przygarbiła się na moment. Chwila ciszy przed burzą. Przyśpieszyła. Miała nadzieję, że może uda jej się go zgubić, że pierwotne instynkty nie dojdą do władzy. Nie chciała tego, bała się tych mocy, władających jej umysłem, ciałem.
Gwałtownie skręciła w bramę. Schowała się, żeby przeczekać. Czuła niemal jego oddech na swoich plecach. Zaczęła powtarzać jak mantrę: - Nie wchodź tu, idź dalej, nie wchodź tu, idź dalej...

Les nagle stracił ją z oczu. Musiała gdzieś skręcić. Za wszelką cenę nie chciał jej zgubić, elektryzowała go. Sam nie wiedział, po co idzie za nią, co sprawia, że przyciąga go jak magnes. Zamknął oczy, wytężył słuch, węch i ujrzał ją w swojej wyobraźni bardzo dokładnie. Zobaczył jak skręca w następną bramę, jak staje tam w cieniu, pod ścianą. Jak zaciska ręce w pięści i zaczyna coś powtarzać pod nosem. Co ona tam powtarza? Ciiiii... ...nie wchodź tu, idź dalej, nie wchodź... Skąd wie??
Zmroziła mu się krew, poczuł dreszcz przebiegający przez ciało, po plecach pociekła mu cienka strużka potu. Otworzył szeroko oczy, stanął jak wryty. Przed sobą miał wejście do bramy. Odruchowo cofnął się pod ścianę. Tylko jeden krok dzielił go od przepaści, od śmierci. Teraz już wiedział. Ona jest jego przeznaczeniem, jego wybawieniem, jego końcem.

Brak komentarzy: